Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/110

Ta strona została przepisana.

skarby jej piękności oceni ten, który stoi na czele wszystkich jej współzawodniczek, a każda przecie radaby zaszczytu tego dostąpić? Pająk La Chesnaye otworzył drzwi do gabinetu, w którym nie było jeszcze nikogo. Nie pierwszy to raz misję swoją spełniał, wiedział więc, jak się ma zachować, co mówić, co obiecywać, jakie stawiać trudności, ażeby w oczach pana swego zyskać na wartości i największe zapewnić sobie korzyści. La Chesnaye usiadł tuż przy drzwiach i spokojnie czekał. Jedna go tylko teraz myśl zajmowała: czy pożądanie odpowie w zupełności jego nadziejom, czy cyfra, którą z lubością powtarzał w swej pamięci, nie wyda się zbyt wielką? Ani na chwilę nie zastanawiał się nad tem, czy druga strona oporu stawiać nie będzie. Z doświadczenia wiedział, że potężniejsze, w głośniejsze zdobne nazwiska i tytuły, młodszych posiadające mężów i wielbicieli, ulegały jego namowom; dlaczegóżby więc ta włoszka jakaś, z d’Apratów zrodzona, za jakiegoś de Carpegna wydana gwałtem chyba — to było widoczne! — nie miałaby zgodzić się na uzyskanie wysokich względów i możnej protekcji na wszelki wypadek? Włoszką była, a włoszki muszą zawsze coś nienawidzieć, jakiejś pragnąć zemsty... Teraz zwłaszcza, gdy ten de Carpegna powiększył grono włoskiej szlachty w niebiesiech, cóż mogło stanąć jej na przeszkodzie? Niepokoiło go tylko to, co widział w Vaucresson: ta tajemnicza karetka, ten śmiech urywany księcia de Carpegna, strzał jego nareszcie, wszystko to w oczach dworaka miało powagę intrygi miłosnej. Z doświadczenia zaś wiedział, że miłość awanturnicza włoszek była zwykle kapryśną i ślepą na najbardziej lśniące złoto, głuchą na oczywiste dowody... Złoto!... La Chesnaye nawet nie przypuszczał, ażeby aż do tego uciekać się musiał: złoto powinno było całkowicie i niepodzielnie do niego należeć, zaszczyty wszelkie odstępował chętnie na rzecz ofiary...