Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/113

Ta strona została przepisana.
IX.
Nowy posiadacz.

Grudzień, śniegu i lodu pełen, nareszcie się skończył. Śnieg i lód jednak nie stawał wcale na zawadzie wesołym zabawom tej epoki drugiego cesarstwa, którego potęgą były właśnie zabawy, a im bardziej szalone — tem pewniej osiągające celu, dla którego urok ich roztaczano przed całą Francją.
Rok 1858 narodził się przy dźwiękach muzyki, na rytm polek i kontredansów. Było to ciągłe święto, sięgające początkiem w głąb zeszłego roku. W świecie urzędników wyższych stopni święto nie ustawało nigdy: był to wylew szczęśliwości urzędowej. Bale w pałacu Tuileryjskim i w ministerjach; bale w trzech prezydenturach, bale u obydwóch prefektów, bale wszędzie i zawsze. Każdego wieczora z nad miasta rozgorączkowanego unosiły się szmery ogólnego zadowolenia: cienie nocy odczuwały szelesty sukien pięknych kobiet, w szalonym walcu gaszących swe pragnienia zabawy; szmery komplimentów dość szczerych, szeptanych do uszu nimf balowych, odgłosy uśmiechów i szczerszych wybuchów z pod wachlarzów pięknych, lub do piękności roszczących pretensję, wszelkiej rangi i pochodzenia, kobiet. Chyba od wieku już całego umundurowana Francja nie raczyła się tak wesoło, nie tańczyła tak zawzięcie, nie oddawała się tylu nocnym libacjom, nie kochała tyle. Tak, cała oddaną była wesołości!... Wszak życie jest tak krótkie, a cesarstwa mijają szybko!
Podczas gdy elegancki Paryż oddawał się bezgranicznej wesołości, podczas gdy przy dźwiękach wybornej muzyki piękni panowie w tańcu ściskali ładne kibicie piękniejszych stokroć kobiet, — w domu przy ulicy Breteuil istnienie każdego z mieszkańców upływało monotonnie, nudnie prawie, niezmiennie jednakie zawsze.