Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/149

Ta strona została przepisana.

piersi to uczucie, które sama za zbrodnię uważała?... Czyż brata wolno tak kochać, jak ona swego brata kochała?... Czy siostrze wolno, — czy prawa boskie i ludzkie na to pozwalają, — uczuwać zazdrość dla kobiet, które się bratu podobają? A przecież ona nienawidziła wszystkie piękne kobiety dlatego tylko, że mogły podobać się bratu! Oh, jakże on był dla niej okrutny! Wszak nie taił się przed nią, że ubóstwia tę jakąś księżnę, za którą całą Francję wzdłuż i wszerz objechał? Wszakże i teraz — o, tego była pewną — z nią się ukrywa przed ojcem, którego to może zabić!...
Tyle najrozmaitszych myśli oblegało ją, że nie mogła i nie umiała nawet pewnego wprowadzić do nich porządku. Jedno uczucie wszechwładnie ją ogarnęło: była to miłość, którą zazdrość podsycała.
Była chwila, gdy wśród łez gorzkich, usta jej boleśnie się wykrzywiły gorzkim uśmiechem. W tej chwili Marja-Anna pomyślała o swej brzydocie!...
— «Jakiem prawem żądasz, ażeby on, piękny jak bożek, prawdziwe wcielenie piękności, gdybyś nawet siostrą jego nie była, mógł cię pokochać, ciebie — brzydką, oh, tak brzydką, że równej sobie nie znasz!»...
Ta myśl odjęła jej nawet chęć do życia, zagłuszyła miłość dla ojca, o którego w tej chwili nie była zdolną nawet się niepokoić...
A więc życie ludzkie jest jednem pasmem cierpień? A więc Bóg dobry na to umieścił człowieka — króla stworzenia, w tak cudnie pięknem otoczeniu, ażeby tembardziej, tem głębiej nicość swoją zrozumiał? Czyż to Bóg w jej sercu zasiał ziarno miłości dla brata?... O nie, nie, niepodobna!...
I strumień łez gorzkich znów zalał jej wychudłe policzki...
Marja-Anna nie wiedziała, czy długo klęczy przed ołtarzem, nie zdawała sobie sprawy ani z czasu, ani z tego, co się działo dokoła niej. We własne serce za-