Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/150

Ta strona została przepisana.

topiona, oprócz własnej boleści nie widziała, nie pojmowała nic zgoła...
Schylona kornie u stopni ołtarza, dla każdego mogła służyć za wzór pobożności, a przecież jakże daleko i serce jej i dusza były od modlitwy? Gdyby kto w nie zajrzał, musiałby się przestraszyć. Najokropniejsze zwątpienie ogarnęło całą jej istotą. Po szczeblach tej hydry stugłowej Marja-Anna wzniosła się aż do początku swej rodziny, której dzieje nie były dla niej tajemnicą... Dziadek był niegdyś księdzem, ale uwiedziony wdziękami śpiewaczki czy baletnicy, która swe wdzięki za towar uważała, odstąpił od Boga, ożenił się z tą.... która przecież została matką jej ojca!... Była więc wnuczką renegata wiary i komedjantki... A ojciec jej, ten najukochańszy jej ojciec, czyż nie ożenił się w warunkach, nie odpowiadających wcale jej pojęciom? Podobno matka jej — i to do grobu ją wpędziło — uległa woli rodziców i wyszła za potężnego hrabiego Brutusa Besnarda, podobno dla innego żywiła uczucie prawdziwej miłości i oddając jej ojcu ciało, serca mu oddać nie mogła!... Ludzie jej powiedzieli, że nieszczęśliwa jej matka skonała z takim wyrazem na ustach, którego przez życie całe, od chwili pójścia zamąż aż do śmierci, nigdy głośno nie wymówiła. Wyrazem tym było imię człowieka, którego ubóstwiała!... Raz go podobno tylko widziała po zamążpójściu, raz tylko uległa jego prośbom i pozwoliła mu rękę sobie uścisnąć... A jeśli?... O Boże najdroższy, Panie wszechstworzenia!... A jeśli to spotkanie... O nie, nie!...
Marja-Anna już dalej myśleć nie mogła. Wszystkiemi siłami duszy odpychała od siebie szalone, nędzne przypuszczenie, które pomimo to w sercu jej kiełkować poczęło i w prędkim czasie wydało goryczy pełen owoc, okropnej, ohydnej pewności!...
Biedna dziewczyna padła bez zmysłów na posadzkę... Zauważył to zakrystjan, nadbiegł czemprędzej, podniósł