Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/155

Ta strona została przepisana.

sła, panie La Vertu, prędzej lub później kara cię czekała! Ale starzec najmniejszej na groźby nie zwracał uwagi, nie widział burzy, która się nad jego głowa, zbierała, i nie umiejąc uśmiechem na uśmiechy odpowiadać, szedł dalej drogą obowiązku.
Dziwne to było ministerjum; minister nie mniej dziwny.
Człowiek, który godność tę piastował, mógł mieć wówczas około lat sześćdziesięciu. Twarz jego otaczały siwiejące faworyty, blady był zawsze, nos posiadał wielki, czoło wysokie, słowem, był brzydki, ale bardzo inteligentny. Łysy, ale za przykładem Morny’ego nie upatrując w tej łysinie tytułu do piękności, umieszczał na czaszce przepyszną perukę kruczej barwy. Peruka ta nieraz wiele mu wyrządzała przykrości wobec dam, które podówczas zachwycały się, zgodnie z modą, «czaszkami ze słoniowej kości», ale wołał perukę, aniżeli gołą głowę. Były to czasy, w których jeden z bardzo głośnych deputowanych, częsty gość na pokojach cesarzowej, w chęci podobania się jej, chciał się poddać operacji pozbawienia się włosów... Ale — jakaż epoka niema swego «genre'u», inaczej mówiąc, swego wielkiego głupstwa?!...
Pan minister ujrzał światło dzienne w Tarbes, chociaż uważał się za paryżanina. Tarbes leży w krainie Bigorre, w tej krainie, gdzie najczęściej zdarzają się cuda za dni naszych, a pastuszkowie bardzo często widzą Matkę Boską. Faktycznie był on żydem, ale nie synem Izraela, lecz poprostu żydem z tej rasy eksploatatorów i zręcznych operatorów giełdowych: bank był jego kolebką, jego rodziną, jego ojczyzną.
Ani Thora jednak, ani Talmud, nie zdołały zachwycić go; pewnego dnia ten syn mamony przełożył nad nie Biblję, za przykładem czcigodnego J. F. Ostervalda: zestał chrześcjaninem, ale protestantem — może z powodu admiracji, jaką żywił dla bogatych finansi-