Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/158

Ta strona została przepisana.

czej sądzić o nas będzie to pokolenie, które powstaje, jakąż ironją otoczy tych, którzy dziś za bardzo wielkich uchodzą! Taka już jest kolej rzeczy ludzkich: przyszłość z ironją patrzy na przeszłość, plam się na niej doszukuje, a bez litości sądzi i rzeczy i ludzi, którzy już reklamacji założyć nie mogą!...
W każdym razie ten, o którym mówimy, zrobił coś niecoś dobrego. Kiedy umierał w ostatnich latach cesarstwa, zapomniany przez władcę, dla którego zawsze na wszystko był gotów, zaliczony do licznych szeregów ludzi przeżywających siebie samych — znalazł jednak garstkę opłakujących go, a więcej jeszcze ludzi, którzy go długo jeszcze pamiętali. Historja o nim powie: był to człowiek zręczny i szczęśliwy — szczęśliwy, dzięki okolicznościom życia, które go wyniosły po nad wielu i wielu innych.

IV.
W gabinecie ministra.

W chwili, gdy hrabia Brutus Besnard wchodził do obszernego gmachu przy placu Carrousel, w którym pan minister stanu występował jako wielki dostojnik państwa, zegar Palais-Royalu wydzwaniał dziesiątą.
Przedpokoje już były przepełnione interesantami, a w ich liczbie połowa przynajmniej należała do ogromnego zastępu urzędników prowincjonalnych. W piątek pan minister dawał posłuchania.
Wielkie i małe nędze, a wszystkie w najrozmaitsze przystrojone mundury, zjawiały się do potężnego pana ministra z prośbami o wyższą posadę, o wsparcie, o zasiłek, o zgniecenie zawistnego przeciwnika, o to nawet, na co i pan minister nie miał żadnych sposobów. Byli w tej ciżbie i prefekci, pyszniący się swemi wą-