Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/172

Ta strona została przepisana.

powinieneś pan ojca oszczędzać... Dwunasta!... Panie wice-hrabio masz pan jeszcze dwadzieścia cztery godziny do rozporządzenia.
Jego ekscelencja wstał i ruchem teatralnym, który mu był właściwy, przerwał posłuchanie:
— Jestem w posiadaniu pańskiego słowa... Jesteś pan wolny!
Syn hrabiego Besnarda sztywno się skłonił i wolnym krokiem opuścił gabinet...
Gdy za odchodzącym drzwi się zamknęły, pan minister upadł na fotel. Był sam, nikt go nie widział, a jednak bladość śmiertelna pokryła jego policzki:
— Ohydne! — wymówił szeptem prawie — obrzydliwe!... Ale w ten sposób uwalniam cesarstwo od skandalu!...

VI.
Chrystus w katedrze Najświętszej Panny.

Tłum, który przed chwilą zapełniał po brzegi plac Carrousel, już się rozproszył. Parada wojska skończyła się: grenadjerzy zeszli z placu, muzyki nie było słychać, bębny zamilkły, trąby nie wydawały głosu. Policja również w boczne skierowała się ulice. Najświetniejsza część program owego, chociaż bez ogłoszonego zgóry programu, widowiska już się odbyła: cesarz ukazał się na balkonie, publiczność kilkakrotnemi okrzykami go powitała. Na obszernym dziedzińcu Tuileryjskiego pałacu, po dwóch stronach bramy tryumfalnej, przechadzali się poważnie dwaj kirasjerzy, pełniący raczej honorową, aniżeli faktyczną służbę. Była to warta dla efektu, poprostu dla dopełnienia obrazu konieczna. Wiatr przybywał z północy, chłodząc powietrze suche, mroźne: przechodnie śpieszyli się w rozmai-