Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/177

Ta strona została przepisana.

opanowywał go rozpaczny spokój. Nie z serca wypływały wyrazy: «Pater noster... fiat voluntas tua...» Jakiż dziwny opór stawiała mu własna jego wola! Jakże mało mu była przyjazną wola Stworzyciela, który tak okropnie go doświadczał!...
Wkrótce po nad szmerem słów księdza, odprawiającego nabożeństwo, rozległ się głośny śpiew psalmu Dies irae... Hrabia Besnard każdy wyraz słyszał wyraźnie i tłómaczył cały psalm: «Dzień gniewu, dzień gniewu, dzień dni wszystkich! Śmierć skrzydła swe rozpostarła; wiek w proch się rozsypał»...
Powoli dziwne widzenie ogarnęło starca, który uważnie się przysłuchiwał śpiewom. Zdało mu się, że jest na własnym pogrzebie, że to po nim odprawiano nabożeństwo. On, Brutus Besnard, tyle lat sędzia ludzkich czynów, stanął przed Najwyższym Sędzią, który czytał w jego sercu... Teraz ten sędzia Brutus musiał bronić własnej sprawy, którą nie ludzie już sądzili, ale Bóg! Głosy z kaplicy dochodziły go:
— «O nieszczęśliwy, cóż odpowiem? Jakąż ma być obrona moja w tej godzinie, w której najsprawiedliwszy z ludzi przejęty będzie obawą»?
Besnard odpowiadał z głębi duszy:
— Oto moja obrona! Zawsze zachowywałem Twoje przykazania! Pełniłem Twe rozkazy, zachowywałem wstrzemięźliwość, oddawałem się pokucie i postom. Każdego ranka mszy świętej słucham, a kilka razy do roku przystępuję do sakramentu Ciała i Krwi Pana Naszego. Jestem chrześcjaninem!... Dlaczegóż tak okropnie biczujesz sługę Twego prawa?...
Hrabia Besnard uderzył się w piersi.
— Byłem zawsze nieposzlakowany i byłem sumienny! Nigdy nie zwracałem uwagi na osobę przestępcy, ale na jego przestępstwo! Pamiętam, pewnego razu w sądzie domagałem się śmierci dla człowieka, który był mordercą. Bardzo bogata jego rodzina znaczne ofiaro-