Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/36

Ta strona została przepisana.

remonji w barwach fioletowych, kawalerowie dworu w barwach Bonapartych, złotej z zielonem; wielki szambelan w swym mundurze i — cesarz.
Napoleon III miał na sobie mundur jenerała dywizji i wielką wstęgę legji honorowej. Cesarz szedł powoli, kołysząc się; znudzony był, zdenerwowany, a jego oczy, zamglone obojętnie, patrzyły na tłumy ciekawych. Co chwila machinalnym ruchem podnosił prawą rękę do twarzy i muskał swoje wąsy. Czasami, jeżeli wzrok jego spoczął na znanym jakim dostojniku, twarz jego na chwile się uśmiechała; zbliżał się, rzucał słówko grzeczne, którem umiał zachwycać. W tej chwili właśnie zbliżał się do miejsca, na którem stała księżna de Carpegna... Powodowana ciekawością, młoda kobieta wyciągnęła szyję, a w ruchu tym upuściła wachlarz. To spowodowało jej przestrach, którego wyrazem był lekki okrzyk...
Napoleon zatrzymał się: nachylił się i podniósł wachlarz. Wówczas młoda dama wystąpiła z szeregu i wyciągnęła rękę do cesarza. Była to odwaga, która wzbudziła podziw. Przez kilka sekund Napoleon i piękna włoszka patrzyli sobie w oczy. Kobieta badała twarz cesarza, a w jej spojrzeniu mieściły się sprzeczne uczucia zdziwienia i obawy, pewności siebie i chęci podobania się, zwrócenia na siebie uwagi.
Cesarz złożył jej ukłon i kroczył dalej.
Teraz Już uśmiechał się, a palce jego energiczniej muskały długie, śpiczasto zakończone wąsy. O parę kroków dalej stał La Chesnaye. Cesarz poznał go i dał mu ruch ręką, ażeby się zbliżył; szambelan schylił się z uszanowaniem, a władcą szepnął mu do ucha parę wyrazów.
Po upływie pół godziny, Napoleon III opuszczał salę.