Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/61

Ta strona została przepisana.

patrzyła na odjeżdżających. Kareta już dawno znikła z widnokręgu: Marja-Anna ciągle się wpatrywała w tę stronę, dokąd brat jej pojechał.
Głos służącej dopiero zbudził ją:
— Ależ panienkę śnieg zasypie! Panienka się zaziębi.
Marja-Anna otrząsnęła suknię i udała się do swego pokoju.
Pokój hrabianki Marji-Anny, w niczem nie podobny do celi, w której dumną pokorę swoją ukrywał jej ojciec, był biały i niebieski. Dwie te barwy doskonale z sobą harmonizowały i nadawały schronieniu dziewczęcia wszystkie cechy nietylko elegancji, ale nawet piękna bez zarzutu.
Hrabia Besnard chciał sam umeblować pokój córki: obicia jedwabne, fotele i kanapka z hebanowego drzewa z pięknem i ozdobami, a szczególniej łóżko, na którem, jak sądził, spoczywało dziecko jego pod rozwiniętemu skrzydłami anioła-stróża. On to zapełnił miniaturową bibljoteczkę książkami pobożnemi, on też umieścił w dyskretnym półcieniu klęcznik, z którego każdego ranku i każdego wieczora wzlatywała ku niebu dusza modlącej się na klęczkach ukochanej córki hrabiego Brutusa. Tuż przy klęczniku własną ręką Besnard przybił prześliczną kropielniczkę, a nad klęcznikiem — krucyfiks na miękiem posłaniu z aksamitu. Wszystko to były prezenty starego ojca. Na kominku, który radośnemi błyskał płomykami, znajdował się ostatni jego podarunek: Najświętsza Panna z Salette, Opiekunka małych pasterzy... Była tu obecna w swym stroju naiwnie ozdobnym, jak tajemnicze zjawisko, jako świadectwo, że litośnie spogląda na cierpienia ludzkie... Pełen miłości, a przecie tak smutny, wzrok Matki Boskiej zdawał się mówić: «Ręka mego Syna jest bardzo ciężką; nie mogę jej już powstrzymać».
Marja-Anna weszła do swego pokoju... Rzuciła wzrokiem na Chrystusa ukrzyżowanego, ale natychmiast