Genjusz naszych inżynierów, lubujących się w liujach prostych, nie mógł chyba spłodzić nic brzydszego nad wielką drogę, która, mając Havre za punkt wyjścia, biegnie na Abbeville, a dalej podąża ku torfowiskom pikardyjskim. Jestto coś tak monotonnie nudnego, tak męcząco jednakowego w całym swym przebiegu, że nuży śmiertelnie oko najniewrażliwsze na zjawiska zewnętrzne. Pomiędzy górzystemi wzniesieniami Fécamp i doliną Cany, droga ta z jednej strony w pewnem oddaleniu wzdłuż morza biegnąca, przechodzi przez cały szereg płaskowzgórzów i ciągnie się, nudna i długa, wśród krajobrazu bezmyślnie monotonnego. W grudniu wiatry oczyszczają ją na całej długości, a la Manche rzuca na nią, stosownie do pogody, albo całe potoki deszczowe, albo góry śniegu; w lipcu słońce się na niej wścieka, a wozy i wózki normandzkie, chcąc niechcąc, przesuwać się muszą, w otoczeniu kurzu i owadów, wśród tego gorącego piekła, którego najmniejszy cień nie ochładza. W jesieni z tej drogi oko ludzkie po za zoranemi pasami ziemi nic dostrzedz nie może... Dokoła, z prawej i z lewej strony, ciągną się w najrozmaitszych kierunkach pługiem zbałwanione zagony, lub zieleniejące późnym zasiewem pola. W rozmaitych, ale nielicznych punktach, spoczywają woły pośród koniczyny, a całe stada ptastwa ulatują nad świeżemi zagonami, poszukując w nich strawy. Na dalekim horyzoncie w niewielu miejscach ukazują się budynki, owczarnie czy
Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/73
Ta strona została przepisana.
CZĘŚĆ DRUGA.
I
Historja pewnej posiadłości.