się, wiecznie gruchający mały Delille z «Almanachu dla dam», należąc do dobrze widzianych w Sasseville, wychwalać raczył wierszem lasy zamkowe.
W pierwszych latach restauracji, dawna posiadłość narodowa, po przejściu z wielu rąk do równej ich ilości, należała do niejakiego pana Ewarysta Pousseta, fab rykanta wyrobów bawełnianych i jednego z królów tego kraju, obfitującego w królów przeróżnego gatunku.
Była to chwila, w której Henryk de Saint-Simon, już saint-simonista wprawdzie, ale jeszcze nie prorok, chciał gwałtem odrodzić Francję za pomocą industrji i «industrjalizmu» — wynalazł nawet ten piękny wyraz; chwila, w której «Constitutionnel» głosił słodkie kazania na temat przymierza starego pnia feodalizmu z wawrzynem bogini Zwycięztwa albo z gałązką oliwną Pokoju. W Sasseville idee te bardzo się podobały, rozsmakowywano się w nich i podobno prozę tę rozumiano. Zresztą pan Pousset był liberalistą, bardzo dumnym z tego, że mógł o sobie powiedzieć: — «jestem synem własnych dzieł moich», albo «jestem przodkiem samego siebie». Przytem pan Pousset śpiewał zwrotki z Berangera i ubóstwiał Laffitta.
Pewnego pięknego poranku ten nieprzyjaciel ignorantyzmu feodalnego powziął myśl opatrzenia córki swej herbem. Otóż, dzięki tym zamiarom, jeszcze piękniejszego dnia pewnego panna Hortensja Pousset została panią hrabiną Brutusową Besnard, a wkrótce potem, po uświęceniu tego pożądanego «hymenu», poczciwy przodek samego siebie poszedł jednak odszukiwać tych, co mu życie dali, do grobowców kaplicy w Sasseville, którą w tym celu zbudował i to w stylu gotyckim.
W przeciągu dwunastu lat hrabina Besnard, mała osóbka, drobna i skrofuliczna, podzielała losy swego małżonka, dobijającego się karjery i wziętości na drodze prawniczej; dała mu w ciągu tego czasu dwoje dzieci wprawdzie, ale po za tem była nudną nietylko dla
Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/76
Ta strona została przepisana.