Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/94

Ta strona została przepisana.

— Ona nie rozumie?... Ona!... A przecież słusznie panią uważają za prawdziwie cudowną inteligencję!... Ależ niepodobna!... Ona rozumie, nawet wasza książęca mość odnajduje we wspomnieniach wszystko co potrzeba!... Widzę to po oczach, że sumienie przychodzi do pomocy jej pamięci!.
Po tych słowach Marino jeszcze bliżej przystąpił do księżnej de Carpegna, którą przestraszał coraz bardziej każdem słowem, i dodał ciszej, jak gdyby powierzał jej okropną tajemnicę:
— Przypomnij sobie! jak gruchają francuzkie romanse... Oh, przypomnij sobie, szlachetna pani: i restaurację Arditiego, miejsce rozpusty dla bogatych, i księcia de Carpegna, potężnego pana, i małą Bellę, tę śpiewaczkę uliczną, w czerwonej spódnicy i z kwiatkiem dzikiej różyczki przy gorsie — zupełnie podobnej do tej, którą i teraz przy gorsie pani spostrzegam!... Taka była piękna, gdy śpiewała: «Libiamo ne lieti calici!» Ładny głosik, ale brak metody!... Jakiż płomień z oczu jej wytryskał, jakaż moc biła z każdego wyrazu!... Przypomnij sobie jeszcze księżno: «Mam dwudziesty drugi rok i jestem bardzo piękną. Czy chcesz pomścić mego ojca.... A, stanę się w takim razie twoją własnością, oddam ci ciało moje, oddam ci moją duszę»!... A więc pomścimy tego ojca, którego tak ciągle kochasz. Ztąd wniosek, że córka do nas należy: ciało jej i jej dusza są naszą własnością!
Każdy wyraz tego człowieka przeciskał się do najtajniejszych głębi serca dawnej śpiewaczki ulicznej i pamięcią jej wstrząsał. Pod wpływem wspomnień schylała czoło: każdy wyraz, każdy sarkazm tego służalca poruszał jej sercem. Pomimo to Rozyna podniosła głowę spojrzała śmiało w oczy nieproszonemu gościowi i parsknęła śmiechem, którym widocznie odstraszyć go chciała:
— Stare dzieje, drogi panie! Bella już nie istnieje, a księżna de Carpegna jest wolną!... Dawniej, jako nie-