Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/95

Ta strona została przepisana.

wolnica męża, możeby jeszcze poddać się musiała, ale teraz jest wolną: mąż jej nie żyje!
— Niestety! nie żyje! — zawołał włoch... Pozwolił się zabić!... Tak, umarł szlachetny książę z rany, jaką zadano mu w pojedynku... umarł w Rawennie, na mojem ręku... wołając żony w tej chwili uroczystej!... Ale małżonka była daleko, w Paryżu, całkowicie oddana świętej sprawie pomszczenia ojca! Pomimo szczerej chęci, nie mogła przybyć na pogrzeb... Oh! tak umarł il generoso vecchione!... umarł najprawdziwszą śmiercią... Ale duch jego jest nieśmiertelny, pani; podobny do cienia Ninusa w operze boskiego Rossiniego, duch jego unosi się nad nami, patrzy na nas, słucha nas, sądzi nas i przemawia do nas... Jego to duch mówi ci, księżno: «Miej się na baczności!»
— Ah! więc pogróżki!... Wiem, żeście wszyscy bandyci i rabusie, gotowi każdej chwili mnie zabić! Ja...
— Ja zabić?... Eh, eh!... Widziano rzeczy przecież daleko bardziej zdumiewające!... Ale nie, uspokój się pani: cokolwiekby się stało, w Rozynie będziemy zawsze umieli uszanować córkę Savellego!
Córka Savellego!... Jakimż tonem pogardy Marino wymówił te wyrazy!... I znów zakochana na wspomnienie ojca schyliła głowę... Odwaga ją odstąpiła; z gniewu i wstydu, które ją opanowały, czerwieniła się i bladła naprzemian... Nogi odmówiły jej posłuszeństwa i ciężko padła na fotel, nie mając nic do powiedzenia temu strasznemu człowiekowi.
Strach jakiś dziwny ściskał ją za gardło, a myśli rozpaczne ogarniały jej serce i duszę, wywołując tysiące okropnych obrazów i myśli... Czuła, że była zgubioną, zgubioną ostatecznie, bez ratunku, bez cienia nawet nadziei. Wstrętny człowiek, który ją obrażał każdem słowem, nie odejdzie bez zdobyczy. Myśl ta męczyła ją okropnie. Jeszcze chwila... Marceli nadejdzie: ten wszystko mu opowie, całą tę obrzydłą histo-