Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 2.pdf/121

Ta strona została przepisana.

kiem było jego zdumienie, gdy odkrył, że tu wcale nie chodzi o zabawkę, że nie tylko zupełnie trafnie pojąłem Locke’a, lecz w moich uzupełnieniach i uwagach (dawanych tuż zaraz w moim własnym języku) ujawniłem prawdziwego ducha filozoficznego.

Jeszcze zabawniej było, gdy zabrawszy znajomość z domem wdowy L., jej synowi p. S. L. (do dziś jeszcze memu mecenasowi) uczyniłem propozycję, aby brał u mnie lekcje języka niemieckiego. Żądny nauki młody człowiek, zachęcony moją sławą, gotów był uczynić próbę i zażądał, abym mu tłomaczył Adlunga gramatykę niemiecką. Acz nigdy nie widziałem na oczy gramatyki Adlunga, nie dałem się tem odstraszyć[1]. Mój uczeń tedy zobowiązany był czytać Adlunga po kawałku, a ja nie tylko wyjaśniałem każdy kawałek, ale przykładałem jeszcze doń moje glossy; osobliwie dużo miałem sposobności do tego przy filozoficznym wykładzie Adlunga Partes orationis.

Mój komentarz w tej kwestyi wyłożyłem na papierze i doręczyłem memu pojętnemu uczniowi, który go dotąd przechowuje.
Będąc jednak człowiekiem, nie mającym doświadczenia, w otwartości mej zachodziłem nieraz za daleko, co było też powodem wielu moich umartwień.

Czytałem Spinozę; głębokość myśli tego filozofa

  1. Już opisana w 1-ej części mojej autobiografii sztuka czytania i rozumienia książek bez wszelkich wiadomości przygotowawczych, do której zniewolony byłem uciec się w Polsce z powodu braku książek — dzięki wprawie stała mi się tak blizką, że z góry byłem pewny, iż wszystko pojąć potrafię.