Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 2.pdf/137

Ta strona została przepisana.


    wisku społecznem, nie zaś o zaprzeczanie kościołowi, lub bóżnicy — prawa do wyłączania klątwą nieprawowiernych.
    Nie mogliśmy oprzeć się potrzebie powyższego dopisku, gdyż wskazówka Majmona przydać się może niektórym naszym postępowcom, zbytecznie zżymającym się na to, że „kościół wyklina“ i t. p.
    Równocześnie, jakkolwiek posiadamy szacunek nie tylko dla charakteru, lecz i dla inteligencyi Mendelsohna, i zkądinąd żałujemy, że nasza asymilacja, nieprzeszedłszy szkoły jego myślenia, nie potrafiła wzorem niemieckiej posunąć dalej reformy synagogi dla potrzeb życia — to uważalibyśmy na dzisiaj za zbyt spóźniony etap poddanie się ideom myśliciela, który swojego czasu ocalał ideę „nieśmiertelności indywidualnej“ przy oklaskach filozofów chrześcian, przyjmujących ten sukurs przeciw „burzycielstwu encyklopedystów rewolucyi francuzkiej, a nagabywania Lavatera do przejścia na łono chrześciaństwa odbijał rzekomą rozumową (?) wyższością „objawionych praw“ judaizmu nad „objawioną prawdą katolicyzmu“. Ztąd wypadło nam do ironicznych cięć z boku pióra Majmona — dodać stanowczy cios w pierś teoryi prawowitości wiecznotrwałej tyranii teokracyi Jerozolimskiej nad żydami.
    Ani Majmonides, który panteizm skrępował powijakami „Jadchazaki“ — talmudycznej, ani Mendelsohn, neo–biblijny urzędnik Jehowy — nie wyrośli z przesądów judaizmu — uczynili to dopiero: pierwszy — Spinoza, drugi — Majmon w swoich dziełach filozoficznych.