Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 2.pdf/61

Ta strona została przepisana.

że doprowadziła ich do tych zasad spekulacja bez żadnego powziętego z góry mniemania. Natura przecie — jak słusznie orzekł Tamastius — nie kieruje się według z góry powziętych poglądów, lecz naodwrót wszelkie prawdziwe poglądy muszą stosować się do natury. Studjuiąc pisma tak djalektyków, jak i filozofów, przekonałem się, że metoda pierwszych jest wszędzie jednakowa. Ich podstawowa teza głosi: natura rzeczy nie daje nam żadnego kryterjum prawdy, gdyż rozum może sobie prawdę pomyśleć zgoła inaczej; a co gorsza, mieszają oni nieraz rozum z wyobraźnią. (O, nieśmiertelni djalektycy! toć że i nasi najnowsi dogmatyczni metafizycy potrafią czynić użytek z tej metody. Oto próba ich rozumowań: „Możliwem jest wszystko, co nie zawiera w sobie sprzeczności; a zatem świat jest przypadkowy; a zatem ens realissimum jest możliwe; a zatem jest także konieczne i t. d.). Na mocy swoich przesłanek wywodzą oni, że świat powstał, a z tego wynika samo przez się, iż posiada on przyczynę; poczem dowodzą, że ta przyczyna jest jednością oraz jest bezcielesna. Budują tedy istnienie Boga na twierdzeniu o przypadkowości świata.
Odrzuciłem tę metodę, jak sądzę, ze słusznem prawem, gdyż wszystko, co ci panowie podają za dowód powstania świata, podlega wielu wątpliwościom i może posiadać wagę tylko u tych, którzy nie znają różnicy pomiędzy ścisłem dowodzeniem a sofistyką; kto zaś rozumie obie te sztuki, ten przyjdzie do wniosku, że ich dowody są niepewne, a ich przesłanki są podejściem.
Najważniejszą rzeczą, jaką miałby tu do zrobienia miłujący prawdę teolog, byłoby osłabić dowody filozofów, mówiące na korzyść wieczności świata, o ile to się udać może. Każdy wolny od zarzutów myśliciel, który nie chciałby sam siebie wyprowadzić po za obręb