Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 004.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

przechodzić zaczęła z rąk do rąk, a zarazem wyrazy: Pologne, littérature polonaise, auteurs polonais — przechodziły z ust do ust. Było to dla pewnej grupy gości wiesbadeńskich odkryciem jednego więcej w Europie narodu. Gdyby więcej prac takich, cały ich szereg, albo lepiej system, utworzyłoby to pomiędzy nami a naszym kamieniem grobowym szeroką szczelinę.”
Dzisiaj, zdaje się, to życzenie zostało spełnione, literaturą polską zajmuje się świat cały.
Lecz naówczas dostąpiłem i tego zaszczytu, iż wyżej wspomniany artykuł ściągnął na mnie gromy zapalczywego generała Komarowa w „Świecie”. Jakto! jakiś tam polski pismak ośmielił się napisać, iż krwawe represye Murawjewa wstrząsnęły młodocianym a wrażliwym umysłem Elizy i niezatartem piętnem odbić się później musiały na całej jej autorskiej twórczości! i to gdzie! w piśmie pani Adam, tej najżarliwszej popleczniczki sojuszu francusko-rosyjskiego. Odpowiedziałem generałowi listem otwartym, ogłoszonym w „Kraju,” a powtórzonym przez całą niemal prasę rosyjską. Niestety! były to czasy, kiedy w młodzieńczej jeszcze naiwności sądziłem, iż dość z naszej strony wyciągnąć rękę, by w niej wnet spoczęła przeciwnika dłoń, w tem wzajemnem przekonaniu, że dwa największe narody słowiańskie jedynie we wspólnem porozumieniu i działaniu osiągnąć zdołają pełny rozwój swych przeznaczeń dziejowych...



Chciałbym zakończyć te notatki wspomnieniem o moich dalszych zabiegach, aby słowa wielkiej pisarki szeroko rozjaśniała na Zachodzie. Niech mi to nie będzie poczytanem za brak skromności, lecz raczej za chęć złożenia czci i hołdu cieniom zmarłej. Stosownie do jej życzenia, jeszcze w 1902 roku przełożyłem Meïra Ezofowicza na język francuski, przełożyłem w całej rozciągłości, trzymając się jaknajściślej tekstu. Przekład ten ukazał się w przeszłym dopiero roku na pułkach księgarskich w Paryżu. Opracował go, skrócił, przetworzył swym świetnym, barwnym stylem, wreszcie powołał do życia na mocy swych rozległych stosunków i wpływów literackich p. Br. Kozakiewicz. On sam się podjął, wszystkich zabiegów wydawniczych i dlatego słusznie — za moją zgodą — jego tylko imię i nazwisko figuruje na okładce książki. Lecz niechże dzisiaj, w tym dniu narodowej naszej żałoby, to ciche moje współpracownictwo, które tu ujawniam, będzie jakoby asfodelą, rzuconą przezemnie na mogiłę, w której snem wiecznym na zawsze spoczęły — wielkie serce, wielki umysł i wielka polska dusza.

Antoni Wodziński.