Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 026.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

nicach jedności akcyi, zastosowywać pod względem rozmiarów szczegóły do całości, sprawiać, aby w utworze nie było nic zbytecznego, a wszystko było nieodzowne i t. d. Wiem dobrze czem jest kompozycya; znając słabość moją, czytałam, uczyłam się, uczyłam się nawet z książek archeologicznych budownictwa greckiego. Ale gdy kto już czego niema, to niema. Z nowelami niedoświadczam pod tym względem biedy żadnej, z powieścią jednotomową jeszcze nie wielką, ale gdy idzie o dwa, trzy tomy, basta! Zawsze się tam coś przyplącze, bez czego powieść stałaby wybornie na obu nogach, coś rozwlecze się, zboczy na strunę, nie w tem miejscu, gdzie potrzeba, przerwie się lub nawiąże. I co już jest najbardziej pożałowania godne, to, że spostrzegam, czuję, widzę złe ustawienie cegieł, a przestawić ich nie umiem, wprost nie umiem. I to zresztą prawda, że najczęściej zaczynam czynić te spostrzeżenia, czuć i widzieć, gdy czytam rzecz już wydrukowaną, gdy więc klamka zapadła. A co sprawia złe skomponowanie powieści? To, że wydaje się rozwlekłą, chociaż niekiedy taką nie jest, że wywiera wrażenie daleko słabsze, niż z powodu innych przymiotów swoich wywrzeć powinna. Niedostatkiem, najbardziej wyrzucanym mi przez krytykę, była rozwlekłość. Zarzut ten był po części tylko słusznym. Nie zawsze bywałam rozwlekłą; owszem, posiadłam z czasem sztukę zwięzłego pisania, lecz wady w ułożeniu różnych części powieści, czyli w kompozycyi, czyniły wrażenie rozwlekłości. Dla uwyraźnienia myśli mojej przytoczę przykład słynnej powieści wspomnianego wyżej Tołstoja, „Anny Kareniny.“ Utwór ten z wielu względów wspaniały, sprawia wrażenie rozwlekłości. W samej rzeczy, żaden jego ustęp, sam w sobie nie jest rozwlekłym, ale są w nim ustępy dla całości nie potrzebne. Jest tam np. opis polowania na słomki, sam w sobie bardzo piękny, ale dla rozwoju akcyi lub charakterów niepotrzebny, więc rozwleka akcję i osłabia wrażenie. Powieść ta, słusznie admirowana, jest jednak źle skomponowaną.
Jeszcze jeden niedostatek. Najpowszechniejszym zarzutem przeciw powieściom moim była, obok rozwlekłości, tendencyjność. Przez pierwszy dziesiątek lat zarzut ten był słusznym, potem wynikał już tylko z uprzedzenia. Zanim zdanie to usprawiedliwię, powiem kilka słów o poglądzie moim na ideę w powieści.
Nie byłam i nie jestem zwolenniczką teoryi estetycznej, wyrażanej w słowach: sztuka dla sztuki. Zdaniem mojem, posługiwać ona może tylko artystom, zbyt małym dla wielkich krosien. Na wielkich krosnach sztuka tka bogate wzory nietylko z piękna, lecz także z dobra i prawdy. Gdzie dwa ostatnie pierwiastki