niczego z ziemi nie podnosił, bo może być zaczarowane i iść mu dalej kazała.
Ale chłopcu stał wciąż przed oczyma śliczny pasek błękitny, który zdobyć chociażby podstępem postanowił.
Kiedy więc żebraczka usiadła na pniu przydrożnym, on udał, że idzie szukać orzechów, a w rzeczywistości poszedł w stronę leżącego paska, podniósł go i włożył na siebie.
Wnet uczuł przypływ niezwykłej siły i zdawało mu się, że krew inna płynęła w jego ciele.
Wrócił do starej, nie mówiąc nic o swej zdobyczy i poprowadził ku domowi. Ale zmrok zapadł, straszno było w lesie do którego zdążali i stara chciała ułożyć się do snu na murawie.
Chłopiec jednak wszedł na wysoką górę, a zobaczywszy stamtąd zdala jaśniejące światełko, powiedział, że zaprowadzi żebraczkę do tego domostwa, a spać jej nie pozwoli na drodze.
Wziąwszy worek do jednej ręki, drugą opasując staruszkę, zaprowadził ją
Strona:Błękitny pasek.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —