Nie zajmowało ich nic zupełnie... Małemi, żelaznemi motykami kopali oni wciąż ziemię, sadząc bezustanku żołędzie. Nie zwracali uwagi na opowiadanie o zamkach i parku, o osobach, mieszkających w ich posiadłościach. Zdawało się, że nic ich z tego zaczarowanego odrętwienia nie obudzi, gdy naraz dzieci zaczęły im opowiadać, jak surowo obchodzono się z niemi, jak wysyłano je na pole paść trzodę, dawano na dzień cały flaszkę zepsutego mleka i kawałek owsianego placka, jak dzieci administratorów majątku zajęły ich miejsce, ubierały się w ich sukienki i bieliznę, kładły się na ich puchowem posłaniu, podczas gdy one, prawe dzieci właścicieli majątków, wyganiane były na noc do stodoły i spały na wiązce słomy...
Podczas tej bolesnej skargi dziecięcej, gorliwość w pracy ich ojców stopniowo się zmniejszała. Stawali chwilami, roz-
Strona:Baśń o dobrej wróżce (1935).djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 —