Strona:Baśń o dobrej wróżce (1935).djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —

Z płaczem głośnym szły przez łąkę i las, zapuszczały się w coraz gęstsze knieje, w końcu stanęły bezradne... Nie znajdą już ani owieczek, ani drogi do domu... Co poczną?
Naraz przed oczyma ich ukazała się cudnej piękności dolina. Jak dywanem różnobarwnym pokrywały ją kwiaty, niby korale z wód morskich wydobyte rosły purpurowe poziomki. W środku doliny stał dąb wspaniały, tak wielki, że konary jego osłaniały tę przecudną miejscowość, gałęzie jego były wielkości całych drzew, pień był objętości kościoła, a szczyt wznosił się jak najwyższe baszty zamkowe.
Amelcia i Florek usiedli pod dębem, zajadając uzbierane w dolinie poziomki i przypatrując się wracającym do gniazd ptaszkom.
Jakież ździwienie ogarnęło dwie małe sieroce dzieciny, gdy naraz ujrzały damę przedziwnej piękności.