dzieciom dali jakieś stare łachmany i kazali im paść owce. Nie pomogły łzy ani gniewy.
— Jeśli nie będziecie nas słuchać — wołali źli rządcy — zamkniemy was w lochu.
Chodził więc Janko z Almą co dnia na pastwisko za stadem owieczek. Jako pożywienie na cały dzień dostawali flaszkę zwarzonego mleka i po kawałku chleba. Sypiać musieli w małej komórce na wiązce siana, a za najmniejsze przewinienie bito ich bez miłosierdzia. Rządcy zaczęli też gnębić ludność żądając płacenia podatków i zabierając plony.
— Janku, kiedy już wrócą nasi ojcowie? — pytała często Alma.
— Nie wiem, ale wrócą na pewno — pocieszał ją chłopczyk.
— A może pójdziemy ich szukać?
— Poczekajmy jeszcze trochę — mówił chłopczyk, bo bał się dla swej przyjaciółki dalekiej drogi przez gęsty las.