się jagodami i sypiając na mchu. Ale nigdzie nie natrafili na ślad ojców.
— Janku, co z nami będzie? Zgubiliśmy drogę, zresztą do domu i tak nie mamy po co wracać. A jagody już się kończą i umrzemy chyba z głodu — powiedziała raz Alma i rozpłakała się rzewnie.
W tej chwili przed zdumionymi dziećmi stanęła jakaś wysoka, wysmukła pani. Ubrana była w zieloną suknię, jasne, długie warkocze spadały jej aż do kolan, a wianek kwiatów leśnych zdobił głowę.
— Nie płacz, dziecinko — odezwała się słodkim głosem — opowiedz mi lepiej swe zmartwienie, a może znajdę na nie jakąś radę.
Dzieci opowiedziały jej o swych losach. Wróżka zamyśliła się głęboko, a potem kazała im iść za sobą. Alma i Janek poszli za nią trzymając się za ręce. Pani zatrzymała się przed wielkim dębem i dotknęła go gałązką, trzymaną w