z radości, po chwili mówi łagodnie). Wstań moje dziecko
JAGUSIA. (zdziwiona łagodnością.) W tej chwili, proszę pani (wstaje szybko i ubiera się).
CZAROWNICA. Pójdziesz zaraz do mojej siostry Grenujli i poprosisz ją o szkatułkę, o której ona wie; dostaniesz tam dobre śniadanie i wrócisz do domu.
JAGUSIA. Ale proszę pani, nie wiem, gdzie mieszka pani siostra?
CZAROWNICA. Pójdziesz prosto, potem na lewo, potem na prawo, potem znów prosto i zobaczysz zamek — tam mieszka Grenujla.
JAGUSIA. Dobrze, proszę pani, już idę...
CZAROWNICA. Idź, idz moje dziecko...
JAGUSIA. (wychodząc.) Jakaż ona dziś dobra! Co jej się stało? Gotowam ją polubić! (wychodzi.)
CZAROWNICA. (wyjrzawszy.) Chi! chi! chi! już się jej pozbyłam! Nie wróci tu napewno, po pieczyste pojadę na miotle do Grenujli! Hi! hi! hi! (tańczy i w ręce klaszcze)
Ej ta dana! ta dana!
Dolaż moja, kochana!
GŁOS. Dokąd panienka tak spieszy?
JAGUSIA. (odwraca się.) O, rety! ktoś mówi... (widzi kruka) Idę do Grenujli, siostry mej pani, która jest czarownicą, mam przynieść szkatułkę.