Zwróciła się do strumienia: Hej ty brudny strumieniu! — zawołała — rozstąp się.
A strumień zwodniczo jej odpowiedział: — Chodź! chodź! — i Grenujla wstąpiła w jego wody, a on jej już nie wypuścił ze swych mokrych, zimnych ramion.
I słyszałam długo jeszcze za sobą jej straszny głos, który dotąd mi dźwięczy w uszach: — Ach! ach! tonę! ach! Widzę czarownicę! Wygląda w stronę skąd idę, a to się zdziwi, że żyję. (podchodzi do Baby Jagi).
CZAROWNICA. Co to? czy mnie oczy mylą? Wróciła moja pieczeń? wróciła żywiuteńka i zdrowa? Co to?
JAGUSIA. Oto szkatułka, przynoszę ją, jakto mi pani kazała.
CZAROWNICA. (udając spokój). Dobrze! dobrze! To jakaś czarodziejska sztuczka! Ale zobaczymy! Lepiej śmiać się na końcu, niż na początku! Słuchaj! Mam trzy koguty! Czerwonego, białego i czarnego! Dziś w nocy, kiedy zapieje z nich który, musisz rozpoznać ich głosy. Jeśli nie zgadniesz, pożrę cię natychmiast.
JAGUSIA. (do siebie). Teraz to już napewno zginę! Matuś ratuj mnie!
KRUK. (stojąc za nią.) Nie bój się, Jagusiu. Raz kra — to biały, dwa razy kra to czerwony, a trzy razy kra to czarny, rozumiesz?
JAGUSIA. Rozumiem. O mój poczciwy kruku!
Strona:Baba Jaga.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —