Poco nierozwiązane dniem odpoczynki obiecać?
Maski z twarzy nie zdejmiesz, przemęczony aktor.
Zewsząd tysiące kroków samotność odszczeka.
Nie nadsłuchuj:
wokoło miasto oddycha jak traktor.
Na nagrobku ulicy nie odczytasz przeznaczeń i wspomnień
Ludzie szeregi zwierciadeł — twarz odbiją tak samo znużoną
Dni korowodami chodzą ode mnie i do mnie.
Jak przeznaczenie:
Ulicą przechodzi, która nie jest spojrzeniem, a mogła być żoną.
Nic. Gwiazdom przeznaczonym filister —
— twarz w zmarszczki powoli układa
komety zerwane dogasły tak dawno w fabryczny komin
nie przejedziesz drogą wrzącą w mgławic wodospadach
omiń.
Jesienią, życie ujrzane przez jesień;
Wiatr liście, godziny żółte odrywa od pragnień.
Przez gorycz w gorycz dnia nie przeniesiesz
Wiatr podpowiada milczenie.
|
- ↑ W rękopisie tekst przekreślony czerwoną kredką.