jaki śmieszny jest ten mój sąsiad maczający bułki w kawie, a ta pani wycierająca ukradkiem oczy chustką jakże smutna. Zegar już dawno stanął, pył przysypał zamarłych nieruchomo u stolików, kelner zamarły w progu stoi jak przed latami uśmiechnięty i nieruchomy, podczas gdy oni prowadzą cię schwytaną i nieświadomą przez ten korytarz ciemny i nie prowadzący nigdzie.
Kiedy wstają jest zima, a na progu stoi Twoje przypomnienie i uśmiecha się.
Ukochana!
I znów będziemy chuchać w zmarzłe ręce i prowadzić nieskończone rozmowy o wiośnie, o odmienionym zdarzeniu życia.
O daj mi siłę przemiany, a uczynię Cię wieczną przez zamieć, mróz, skwar i przez rzeki ogniste.
O daj mi siłę przemiany, a uczynię Twój obraz doskonały w niedoskonałości mojej, uczynię Twój obraz widocznym we mnie po wszystkie czasy.
O daj mi siłę przemian, a uczynię Cię w głazie jednym z sobą, choćby na dnie morza, gdy nad nami zgubionymi w czasie będą płynęły ryby świecące, a wodorosty jak włosy zamyślenia porosną nas i zakryją przed ciał zmartwychstaniem.