Strona:Baczyński - Autografy utworów poetyckich (1939-1943).djvu/81

Ta strona została przepisana.

3.
Matko, matko, to nie ptaki tak srebrzą
to race złowrogich komet
to w zmierzchu
za pochylonym od gromów domem
ciągną węże żelazem okute po wierzchu
trwogę.
Matko jak mnie uchronisz
gdy czarni ludzie otuleni w noc
mimo twych dłoni
wzniesionych jak namiot modlitwy
prowadzą parskające szeregi piorunów
jak tabun upiornych koni.



Piosenka.


Nocą duszny okop
nieba białe oko
dotąd jeszcze przez drutów las
Na wyblakły ekran
pada czerwień ciepła
gwiazd jak odłamki pękniętych gwiazd

W nocy kanał bury
płyną cicho szczury
utajone jak w strunę w pisk

w straszne oczy herosów,
w krwi rzeźbione ich włosy
wtulą szary, trójkątny pysk

pozostanie las czaszek
jak błazeński rząd masek
na estradzie czarnych wzgórz

czaszki z brzegów wystąpią
dzień oczyszczeń otrąbią
w białe gorsy się wszarpią
w tłuste wbiją się karki
jak ogromny, lśniący nóż.