Dymy wysokie sztandary. Deszcz srebrna gałąź
kwitnie powoli i krople coraz to bardziej jak łzy.
Ona smukleje u grobów, deszczem owija ciało
i nie wie czy żyje jeszcze, czy już odchodzi. Dym
duszny napół z kwiatami, a kwiaty rude jak liście
wybucha. Płomień pochłania. Smutek jakże ogromny.
Jak ciężkie statki na dno spływają ciała i domy
puste domy bez ludzi. A ludzie mieszkają w ziemi
świat przenoszą głęboko. Zdaje się żyją tam
matki jak grona ciężarne, i dzieci które za niemi
zduszone zeszły w ziemię, bo ziera tu jeszcze żywa
dzwoni blaszkami liści, kwiatami gam.
A żywi snują się nisko, groby, płomyki niżej
razem jak zioła jesienne ostatni, już ostatni
nie wiedzą, czy glina tak mięka, że stopy pochłania, gdy liże
czy taka przestrzeń już gęsta, że wchodzą powoli w śmierć
po szarych schodach powietrza. O co uderza pierś
kiedy w szumieniu cmentarza spotyka łodyg ruch
umarli to są, czy oni tak przemieniają się w puch?
Strona:Baczyński - Autografy utworów poetyckich (1939-1943).djvu/88
Ta strona została przepisana.