Aż nareszcie pewnego pięknego dnia, myśląc o swojem szczęściu, posmutniał człowiek szczęśliwy. Zdało mu się, że serce jego jest jakąś skrzynią kosztowną, w której się chowa niezmierzony skarb, ale on nie ma klucza do tej skrzyni i nie może bogactw swoich obejrzeć. „Co mi z tego, że jestem szczęśliwy, — myślał, — kiedy to wszystko jest we mnie tak zamknięte? Są w sercu mojem wspomnienia uniesień dziwnych i żywe, drgające wyobrażenia jej pocałunków, i pamięć jej ciała, i echo jej słów, i tyle jeszcze niepojętych a kosztownych rzeczy, które szczęście moje stanowią... Cieszę się tym skarbem, że go mam, ale chciałbym jeszcze przesypywać czasem przez palce te przenajdroższe klejnoty, oglądać każdy z nich z osobna i pieścić się z każdym jeszcze raz, a nawet ludziom pokazać, aby wiedzieli, że ja jestem naprawdę tak bezgranicznie bogaty! A tymczasem to wszystko jest we mnie tak ukryte! Nie umiem szczęścia swojego wyśpiewać, wyobrazić ani opowiedzieć, nie umiem nawet przeżyć go w myśli jeszcze raz, i drugi, i setny, jakobym pragnął. Stanowczo, marnuję skarb, który posiadam“.
Tak myślał człowiek szczęśliwy i był smu-
Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.