Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/063

Ta strona została uwierzytelniona.

Greczynie! z ochotą miłość ci damy, najwyszukańszą i najsłodszą, jeśli tylko równie, jak słowo — dźwięcznie i obficie — pada twe złoto!
Wśród mężczyzn podawano sobie z ust do ust wieść, że jest to mistrz Hegesias, który wczoraj wieczorem przybył na skrzydlatym statku z Kyreny, aby tutaj w rozkosznem mieście kazać o rozkoszach żywota. Tłoczono się tedy i starano się pochwycić lotne słowa mówcy, aby je móc powtórzyć przy wieczornej biesiadzie, gdy się już znudzą żarty, kobiety i śpiewy.
A bogom podobny mistrz Hegesias mówił:
„Azaż potrzebuję, o Aleksandryjczycy, powtarzać wam jeszcze, iż dobre jest życie? Czyż nie jestem w mieście, którego mieszkańcy wiedzą o tem przepysznie, w mieście najbogatszem i najszczęśliwszem na całym świata okręgu? Zaiste! tutaj-bym owszem posłał, kogobym chciał nauczyć tej wielkiej prawdy, o tyle lepszej nad inne, o ile Aleksandrja jest lepsza od miast licznych, położonych na wschód i zachód słońca...“
Wiatr szeroko słowa jego roznosił, na miasto rozkoszne i ku jezioru Mareotis, poza którem ciągnęły się zielone, żyzne, sztucznie kanałami nawodnione łany delty nilowej — spichlerz