Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

tak są bowiem ludziom mało przychylne... I szły dwa z nich i dotykały waszych czół i zimne ręce swoje kładły na piersi waszej i serc w niej szukały, serc, które doprawdy tak niewiele zażyły rozkoszy! I widziałem twarze wasze pobladłe i wargi drżące — i osłupiałe, tępego przerażenia pełne źrenice wasze i jakby szukające uporczywie tego trzeciego widma, najstraszniejszego, które niewidzialne krążyło nad wami...
„Czyż mam nazwać tych bóstw złośliwych a znanych wam tak dobrze straszne imiona? Oto naszły was: Przesyt i Nuda — a Myśl o śmierci była za niemi...“
Setka szeroko rozwartych oczu wpatrywała się teraz w mówcę, który znużony zamilkł na chwilę, aby piersiom dać nieco swobodnego oddechu. Arystokles, który poprzednio miał się już był ku odejściu, stał także zasłuchany i patrzył na Greczyna, niemal ze zdumieniem, tak mu się prawdziwem być wydało to, co tenże powiedział. A on, odetchnąwszy niewiela, mówić znów jął głosem mocnym i pewnym siebie, bez śladu już owej chęci przypodobania się słuchaczom, na co początkowo tak baczną zwracał był uwagę.
„Takież-to więc, — mówił, — o Aleksandryj-