Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

szych gorące i wonne kąpiele dla was przygotowano, — czyż braknie wam noży ostrych, które żyły cicho otwierać umieją? Czyż szczypta mocnej trucizny nie podniesie raczej smaku ostatniej czary wina płomiennego?...
„Oto jedyna droga przed wami, byście się stali szczęśliwym podobni, lecz jeśli, nadto spodleni, jej się boicie, to ja was najgorszą klątwą przeklinam: na wieczne życie skazuję, które wam nie da nic, kromia pragnienia niespełnionego — i proszę zaś bogów wysokich, aby wam, postrachem śmierci obłąkanym, nigdy umrzeć nie dali!“
Jeszcze te słowa nie przebrzmiały, a mistrz, w głąb ciemnego portyku snadź się cofnąwszy, zniknął tak nagle, iż niektórzy z obawą myśleć poczęli, czy to nie bóg był jaki zjawiony, który do nich przemawiał? Większość jednakże wiedziała, że to był człowiek, tak ludzkie bowiem było to, co mówił.
Noc już zapadła, kiedy zwolna poczęto się rozchodzić... A w milczeniu rozchodzili się ci, którzy gwarnie przed słońca zachodem zeszli się byli tutaj. Kobiety jeno — nieliczne, które cierpliwie końca dosłuchały, biegły wesołe i zalotne jak przedtem, nie unosząc w drobnych swych główkach z długiej mowy Greczyna nic, ponad