Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

wspomnienie kształtnej jego postaci i głosu, mile ucho łechcącego. Ze zdziwieniem też spoglądały na mężczyzn, co szli zadumani ku domom, z rzadka z mowy szydzić usiłując, alboli zwracali kroki w stronę morza, nad którem właśnie księżyc wstawał ogromny i czerwony...
Tymon i Arystokles stali jeszcze długo w milczeniu i plac był już pusty, kiedy starszy z przyjaciół wzniósł nagle głowę i wyrzekł, jakby mimowoli myślom swym odpowiadając: „Ja już dzień swój przeżyłem!“
Tymon nie odparł ani słowa, uścisnął tylko szybko dłoń towarzyszowi i zapomniawszy o zaproszeniu na ucztę, zwrócił się ku miastu, w stronę rozległych ogrodów. Szedł tak w blasku księżyca i myślał z uśmiechem na ustach, że młody jest jeszcze i że zna dom pośród drzew pachnących, gdzie mieszka młoda dziewczyna, która go kocha... I o tem myślał jeszcze, że ma ostry, stalowy i krwi głodny puginał przy sobie...


∗                           ∗

Następnego rana mnóstwo ciał morze na brzeg wyrzuciło, a także po mieście coraz nowe wieści rozchodzić się poczęły, że ten i ów żyły sobie w nocy otworzył. Doniesiono o tem mą-