Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

z La Manchy namówieni, zdążali wszyscy trzej na turniej wielki, od dawna po świecie obwołany. Zbierały się tam, w tym białym grodzie kamiennym, wojska krzyżowe, ze wszystkich końców ziemi spływające, aby wyruszyć pod wodzą królów do Ziemi Świętej dla pokonania niewiernych i wykupienia krwią z żelazem Grobu Chrystusa. Lecz nimby pociągnąć miano na wojnę zbawienną i pogan nieczystych zabijać, postanowiono odwiecznym rycerzy zwyczajem walczyć wprzód między sobą krzepką bronią za cześć, piękność i cnotę niewiast wybranych — i zawezwano wszystkich, co czcili i kochali kobietę, aby w potyczkach na udeptanej ziemi dowiedli, iż godni są świętego miasta dobywać. Jechali tedy skwapliwie ci wszyscy, a także i tacy, co czcili jeno ramię swoje mocarne i gromką sławę zwycięzców kochali, — tak, iż w końcu odróżnić nie było można, kto dla czci sercem umiłowanej damy, a kto dla turnieju tylko i pokazania krwawej swojej przewagi.
Królewic jednak nie myślał w tej chwili o celu podróży. Lekki wiatr popołudniowy odgarniał mu długi, przedwcześnie siwizną przetkany płowy włos z nad zwiędłych skroni i z czoła wysokiego pod czarnym beretem, a on uśmie-