Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

i na lata całe — a myśląc tak, czują; że serce w nich jest mocne i dusza krzepka zarówno jak mięśnie — i dlatego śmieją się radośnie wstającemu słońcu każdego nowego dnia.
„Tak było ze mną. Z odległej wieży, w której mieszkałem, patrzyłem często na okna królewskiego pałacu stryja mojego i wiedziałem, że gdy przyjdzie godzina, zabiję go i będę tam mieszkał, trzymając w ręku losy rwącego się w przyszłość ludu, tak jak się trzyma wodze wyrywających się do biegu a skinieniu mądrego woźnicy posłusznych rumaków...
„Wychodziłem także na brzeg morza i patrzyłem ku czarnym skałom Norwegji lub ku owej stronie zachodniej, gdzie za wielką wodą błękitną Anglja zielona leży — i wiedziałem, że runę na te kraje, jak sęp, i podbiję je i dam je dumie mojej młodej, ażeby mogła szczodrze lud swój obdarować... Przygotowywałem się do czynu i zbierałem stronników, gotowych pójść za mną na koniec świata, — i każdy dzień mi był piękny dzisiejszem słońcem i każdy wieczór drogi zadumaniem o słońcu, które jutro zaświeci.
„Tak było ze mną aż do dnia, kiedy zbudziwszy się, pomyślałem, że znam Ofelję. Była