królewski zamek na szczycie Kwirynału i średniowieczną wieżę z czerwonej cegły na skręcie via Nazionale... W pośrodku, na ciemnem tle błękitu chwieje się samotna palma, strzelająca z za murów jakiegoś dalekiego ogrodu. A gdy się zwrócę na lewo, to widzę za Tabularjum w perspektywie wązkiej uliczki kawałek sąsiedniego placu na szczycie Kapitolu i zrąb przez Michała Anioła rysowanej fasady pałacu Konserwatorów... i jeszcze kopułę wspaniałego kościoła del Gesù w oddali.
Drugie okno mojego pokoju otwiera się wprost na Palatyn. Na ogromnem, czarnem, ślepemi oczyma arkad patrzącem podmurowaniu, które ongi kazał wznieść Kaligula, aby dźwigało złoty dom jego, gdy mu na szerokim Palatynie miejsca już nie stało, nad bibljoteką Augusta i dachami współczesnych kamienic, ponad kościołkiem świętego Teodora: oaza drzew, wiecznie zielone dęby dawnych farnezyjskich ogrodów, sadzonych na ruinach tyberjuszowego pałacu, czarne, smukłe cyprysy i palmy, strzelające z gęstwiny wawrzynów i drzew pomarańczowych, ze zwałów cegły, trawertynu i marmuru... A ponad tem wszystkiem lekka, zalotna, o niebem przepełnionych otworach loggietta
Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.