kątne wgłębienie pod szyją; z lekka spadziste, krągłe a subtelne ramiona, spływające temi rękoma, co są do dwóch cudów podobne, miękkie, utoczone, o dłoniach z długiemi giętkiemi palcami... Oto pierś, dojrzała już w słonecznym żarze rozkoszy, a zwarta i drobna, wiecznie dziewczęca, — oto nieskazitelne, między krągłemi biodrami cudnie zasklepione łono; pełne i silne, a jednak smukłe uda; suche, zwięzłe, rytmiczne kolana i stopy wązkie, białe, które tak często całował... Naga jest, — głowę w bok zwróciła, mimowolnym, nieświadomym odruchem wstydu dłońmi się osłania, ale za chwilę te dłonie podniesie, nad odrzuconą w tył głową zaplecie i — przegięta — wezbraną pierś do pocałunku mu poda...
Dreszcz go przeszedł dziwny. Widzi: fala bujnych włosów pozłoconych spływa jej po ramionach... Nie! precz te włosy odrzucić, związać je, niech nic jej piękności jedynej nie kryje! niech widno będzie te barki doskonałe, i grzbiet sprężystym łukiem od karku wygięty, i te wązkie, strzeliste plecy, wykwitające jak lilja z rozłożystego krzyża, na którym się znaczą dołki dwa przesłodkie...
Wyciągnął ręce, dłuto stalowe pochwycił...
Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.