Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

dziwianiu tego jedynego w bezbrzeżnej melancholji swej widoku, mgły bowiem popołudniowe czepiać się szczytów poczynały, tak żeśmy już prawie żałowali straconych przed południem godzin. Z grani pod Schwabhornem i z ostrego szczytu, dokąd w kilkanaście minut po wązkim pasku bystrego trawnika dostać się można, stojąc nad zionącą zewsząd otchłanią patrzyliśmy jeszcze swobodnie na ukazujące się w drodze po raz ostatni jezioro Brienzkie, na lasy i rozległe, przed południem przebyte hale Bätten-Alp, na dziką dolinę Sägis i ukryty w niej staw bez ujścia, blizko 2,000 metrów nad powierzchnią morza leżący, na skały i na turnie, — ale gdyśmy na grań powrócili, mgła nas gęsta owionęła i w mgle już szliśmy na szczyt Faulhornu.
Hotel tu stoi pod samym szczytem, dwa tysiące sześćset ośmdziesiąt kilka metrów nad powierzchnią morza, z kamienia zewnąrz zbudowany, z drewnianemi przepierzeniami wewnątrz, na wysokim cokole, otoczony ogromnemi cysternami dla zbierania wody deszczowej. Z Grindelwaldu i z Schynige-Platte wiodą do niego ścieżki wygodne, któremi i konno można wyjechać. Dziwne to jest uczucie, gdy się inną i dziką drogą na szczyt pieszo przybyło i zrzu-