wytłumaczone skojarzenie myśli przyszedł mi na pamięć przesłoneczny dzień, kiedy — przed dwoma laty — tam na południu wstępowałem na szczyt Wezuwjusza od strony zmarłego miasta Pompei i w ogromnej powodzi słońca, ponad białe chmury, jak wyspy na tle morza pływające, patrzyłem na tę jedyną w świecie zatokę i na szczęśliwe, w błękitnej śreżodze zatopione miasto... Jakieś echo melancholji, która wówczas po świecie mnie wiodła i gardło spazmem żalu wobec najpiękniejszych widoków dławiła, cień jakiś szerokoskrzydłego smutku, który odegnałem już był od siebie, padł mi przelotną chwilą na duszę...
Nad białemi Alpami tysiące wyiskrzonych gwiazd błyszczały, w niezmierzonej ciszy słychać tylko było głuchy łoskot skaczących gdzieś w dole ze skał potoków.
Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.