Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

chodząc do leżącego ustóp jego stawu, wzięliśmy się na lewo, przedostając się po zupełnem bezdrożu na wał, zamykający z zachodu początek naszej doliny... Świt zastał nas na przełęczy dwa tysiące czterysta kilkanaście metrów nad powierzchnią morza. Przed nami, w kotlinie ku północy nieco pochylonej, leżał największy z trzech wspomnianych stawów — Gradowy (Hagelsee), lodem jeszcze pokryty. Cała kotlina śniegiem też była zasłana (wina to ostatniej, zbyt ostrej zimy), nad śniegiem czerniły się tylko pionowe wanty południowej grani, a na wschodzie błyszczała zielonym trawnikiem ku słońcu podana zbocz buli, zamykającej przed naszem okiem właściwą Kurzą Dolinkę.
Spuściliśmy się po śniegach bystro ku jeziorku, a zaczerpnąwszy w manierki wody, co brzegami z pod lodu wypływała, błękitną otęczą zamarzły staw od białych śniegów oddzielając, szliśmy dalej chyżo na ową bulę zieloną. Stamtąd widać już było całą Kurzą Dolinę, po brzegi śniegami zawaloną i czarny, pochylony nad nią, ogromny szczyt Schwarzhornu. Barania Grań (Widderfeldgrätli), zamykająca dolinę od południa, z poziomo na sobie ułożonych i prostopadle ściętych warstw łupku utworzona, wyglądała