Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

oliwka, pracowicie między kamieniami ogrzebana, lub łódź, przesuwająca się po szafirowej zatoce, z góry do maleńkiego chrząszcza o długich ruchliwych nogach podobna.
W pewnem miejscu szeroki zielony wąwóz opadał w dół aż ku morzu. Nie myślałem zrazu o tem, dokąd wiedzie, ale pragnienie dręczyło mnie już tak straszliwie, że postanowiłem zejść nim i szukać, czy tam gdzie pod puszystą trawą nie znajdzie się kropla słodkiej wody. — Oliwki i wawrzyny gęsto wąwóz zarastały, a był on tak stromy, że, idąc, między gałęziami najbliższych, poniżej stojących drzew widziałem już morską toń szafirową. Ten ciągły widok wody — dalekiej — potęgował tylko we mnie palące uczucie pragnienia...
Obłoki tymczasem lekkie poczęły z morza wychodzić na niebo i rozsypywały się po niem ubarwionemi nizko już chylącem się słońcem piuropuszami. Poglądałem ku nim łakomie, myśląc o deszczu, któryby odświeżył wargi moje spieczone. Źródła bowiem nigdzie nie było. Miałem już tedy po próżnych poszukiwaniach nawrócić w górę z powrotem, gdy naraz i niespodziewanie znalazłem się przed wejściem do groty, kędy niegdyś stał ołtarz