Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

i zacząłem mówić szybko, niepytany, że jestem polak i katolik i proszę go, aby mi pozwolił na chwilę wejść do kościoła.
Popatrzył na mnie bystro i zwrócił się ku kapliczce, której nie dostrzegłem był początkowo. W oknach czerwienił się odblask wiecznej lampy przed ołtarzem.
Zakonnik zazgrzytał kluczem w zamku i pchnął drzwi przed sobą. — Mrok, słabo skaczącym płomykiem oliwnej lampy rozświetlony; na ołtarzu błyskają w dziwnem półświetle złocenia, — woń kadzideł i wosku topionego snuje się jeszcze w powietrzu od wczora... Kaganek zabłysł żywiej; wyjrzała z cienia na chwilę twarz Marji Panny Pomocnej,..
Cofnąłem się szybko z progu, pytając mnicha, którędy najprostsza droga wiedzie ku miastu.
Nie okazał wcale zdziwienia. Zamknął kaplicę i wskazał mi ręką przejście między zwaliskami:
Diretto e sempre avanti!
Chciałem go jeszcze o coś pytać, ale on odszedł już — tak niespodziewanie, jak się był pojawił. Puściłem się tedy ku miastu; księżyc mi drogę oświecał. — Ruiny, mur jakiś ogrodowy, potem winnice i domki rzadkie wśród nich ukryte — i puste znów pole...