tylko jeden pocieszał go i ubóstwiał.
Tego także miał stracić, obiecał bowiem Ewuni, że go zwolni i wyśle do domu z powrotem.
Zawołał go do siebie i powiedział, iż otrzyma wkrótce papiery zwalniające go zupełnie.
Ucieszył się Tom, iż zostanie człowiekem wolnym, a na zapytanie pana Saint Claire, czy mu tu niedobrze, że się tak cieszy, odpowiedział, iż nie będzie nigdy tak ubrany jak tutaj i wyżywiony, ale stokroć woli swą chatę ubogą i nędzne ubranie u siebie i swoje.
Ale nie odejdę od mego pana, — dodał, — dopóki będzie nieszczęśliwy, dopóki nie stanie się chrześcijaninem.
Mijały dnie, za parę tygodni miał Pan być wyzwolonym, gdy naraz jak grom uderzyło w niewolników i cały dom nieszczęście.
Razu pewnego wyszedł pan Saint Claire na miasto, a Tom siedząc na schodkach werandy oczekiwał na swego pana.
Strona:Beecher-Stowe - Chata wuja Toma.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —