Strona:Benedykt de Spinoza - Dzieła Tom II.djvu/471

Ta strona została przepisana.

za sprzeciwiające się rozumowi, to szkodę tę wyrównywa mu dalece dobro, które czerpie ze stanu społecznego; wszak jest to prawem rozumu, że wybiera on z dwojga złego mniejsze[1]. A zatym możemy wyprowadzić wniosek, że nie postępuje się nigdy wbrew wskazówce własnego rozumu, gdy czyni się to, co się ma czynić według prawa publicznego. Przyzna nam to każdy łatwiej, gdy wyjaśnimy, jak daleko rozciąga się moc, a więc i prawo publiczne.

§ 7. Otóż przedewszystkim trzeba uwzględnić, że taksamo, jak w stanie naturalnym (według § 11 Rozdz. poprzedniego) ten ma największą władzę i rozporządza pełnią swoich praw, kto kieruje się rozumem, tak też największą władzę posiada i najwięcej prawu własnemu podlega takie państwo, które oparte jest na rozumie i nim się kieruje. Albowiem prawo publiczne wyznacza się przez moc ogółu, który kieruje się jakby jedną myślą. A taka łączność duchowa daje się pomyśleć tylko wtedy, gdy państwo w najwyższym stopniu zmierza ku temu, co zdrowy rozum wskazuje jako pożyteczne dla wszystkich ludzi.

§ 8. Następnie trzeba zważyć, że poddani o tyle podlegają prawu nie swojemu, lecz publicznemu, o ile obawiają się jego mocy, czyli gróźb, albo o ile miłują stan społeczny (według § 10 Rozdz. poprzedniego). Stąd wynika, że wszystko to, do spełnienia czego nie można nikogo skłonić z pomocą nagród lub gróźb, nie wchodzi w zakres prawa publicznego. Tak np. nikt nie może ustąpić ze swej władzy myślenia; jakiemiż bowiem nagrodami lub groźbami można kogoś skłonić, aby wierzył, że całość nie jest większa od swej części, albo że Bóg nie istnieje, albo że ciało widocznie skończone jest jestestwem nieskończonym[2] i wogóle by uwierzył w coś wbrew temu, co czuje lub myśli? Taksamo też jakiemi nagrodami lub groźbami można kogoś skłonić, aby kochał tego,

  1. Ob. Etyka IV, 65 (przekł.).
  2. Meijer i Gebhardt przypuszczają, że autor ma na myśli eucharystję.