czasami nagle ogarniają ich, jako reakcja, wybuchy dziecinnej wprost wesołości. Śnieg znika. Śnieżyczki — pierwsze kwiaty gór — zaczynają przystrajać wolną od śniegu przestrzeń. Dzisiaj nie słychać ani jednego strzału armatniego, ani nawet karabinowego: absolutna cisza. Daje to mi czas do wielu refleksyj i spostrzeżeń. Typy żołnierskie: Asenzo Memore z okręgu Savona, z powołania marynarz. Dość pokazać mu widokówkę z okrętem, by wywołać w nim głęboką tęsknotę do morza. Urodził się w Final Marina. Zaciekawiają mnie jego opowiadania o życiu marynarzy. W wojsku służy chętnie i nienawidzi Niemców. Nazywamy go „małym marynarzem“. Natomiast przezwisko „małego Araba“ otrzymał Ezio Lucchetti, który urodził się w Konstantynopolu i tam mieszkał do niedawna; rodzina jego pozostała tamże pod opieką konsula Stanów Zjednoczonych, natomiast on sam na wieść o wybuchu wojny wrócił dobrowolnie do Włoch.
Potrosze wygląda na Turka; jest spokojny, flegmatyczny, a po włosku mówi akcentem zlekka cudzoziemskim, franko-tureckim. Pali jak Turek, zawsze ma papieros w ustach, a drugi papieros za uchem. Ilekroć Ascenzo chce rozgniewać „małego Araba“, przezywa go aggregato all’ Italia. Wówczas „mały Arab“ traci zwykły spokój i dokłada wszelkich starań, by okazać się prawdziwym Włochem zarówno z rasy, jak i z poczucia narodowego.
Popołudniu. Poczta przychodzi, ale spóźniona. Nowa poczta, jak to określamy w naszym żargonie żołnierskim, „jeszcze nie znalazła drogi“.
Dzień pełen emocji. Piszę te słowa późną nocą, w stanicy, oświetlonej ogarkiem świecy. Moi towarzysze śpią.