Tu w dzienniczku zaczyna się luka, obejmująca czas od połowy maja 1916 do listopada tegoż roku. Pod wpływem przebytych tarapatów wojennych Mussolini zapadł w gorączkę tyfusową; przeniesiono go więc do szpitala wojskowego w Cividale, gdzie spotkał go król włoski, który właśnie odwiedzał ranionych. Po chorobie udzielono Mussoliniemu krótkiego urlopu wypoczynkowego: spędził go w Ferrarze. Ledwie przyszedłszy do siebie, podążył z powrotem na front alpejski, ale nie odrazu po przybyciu tamże rozpoczął pisanie dzienniczka — jako że nawet na wojnie nie zawsze miewa się możność, czas i ochotę, by przelewać na papier swoje wspomnienia. Od czasu do czasu wysyłał do kraju listowne wiadomości o sobie, które wykazywały, jak mylą się ludzie, określający Mussoliniego łaskawie jako „bohatera wewnętrznego frontu“, a tem samem pomniejszający znaczenie jego czynów wojennych oraz dobrowolnej, śmiałej stawki jego życia i zdrowia[1].
∗ ∗
∗ |
Przyjaciel Mussoliniego, jego kolega-dziennikarz De Falco pisze o tem co następuje:
Partja socjalistyczna ma w użyciu spowszedniały frazes: „bohaterowie frontu wewnętrznego“. Każdy dziennikarzyna prowincjonalny zwykł z radością posługiwać się tym komunałem — rzadko w trafnem znaczeniu, częściej ni przypiął, ni przyłatał.
- ↑ Początek rozdziału — aż do tego miejsca — wzięty z przekładu niemieckiego.