Przedwczoraj wieczorem dowiedziałem się z łamów Popolo d’ Italia o tragicznem wydarzeniu wojennem, które o mało co nie zostało opłacone życiem naszego dzielnego towarzysza broni.
Nie potrzebuję was zapewniać, że dzieliłem z wami wasz ból i niepokój.
Wkrótce potem udało mi się dostać kilka dzienników rzymskich. Mówiono, że rany Mussoliniego są liczne, ale niezbyt ciężkie. Trochę się uspokoiłem, jednakże nie pozbyłem się odruchowego pragnienia, by pospieszyć do Niego, uściskać Go i zasięgnąć dokładniejszych i pewniejszych wieści o Jego nieszczęściu.
Natychmiast poprosiłem o konieczną przepustkę, za której uzyskanie wielce jestem wdzięczny dowódcy mej grupy.
Nie mogłem się dowiedzieć, gdzie znajduje się szpital Nr. 46. Nikt nie słyszał, czy wogóle taki istnieje. Przypuszczaliśmy, iż zaszła omyłka, i doszliśmy do wniosku, że chodzi pewno o szpital Nr. 046, funkcjonujący koło Cormons. Nazajutrz rano wyprawiłem się we wskazanym kierunku.
Łatwo sobie wyobrazić rozczarowanie i gorycz, jakiej doznałem po przybyciu na miejsce. Szpital znalazłem, ale rannego w nim nie było! Straciwszy w ten sposób bezpowrotnie cały dzień mego urlopu, zdołałem w każdym razie dowiedzieć