Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/36

Ta strona została przepisana.

raz pierwszy podczas naszego marszu na linję bojową, na Planina Za-Plecan. Dał mi wtedy kartkę pocztową do podpisu. Teraz przypomniał sobie o mnie. Jest to niejaki Francesco Rusconi, zamieszkały w Lecco, via Malpensata 2, odbywający obecnie służbę w piechocie.
Ten tak w swej wzruszającej prostocie ciekawy dokument świadczy wyraziście, jakim duchem są przejęci prości żołnierze włoscy. Oto jego brzmienie:
„Drogi panie Mussolini! Jestem biednym robotnikiem, obecnie zaś żołnierzem. Ciężkie warunki materjalne mej rodziny już we wczesnem dzieciństwie pozbawiły mnie możności uczenia się i wtrąciły w wielki nurt proletarjatu, który porwał mnie z sobą. Przymusowe porzucenie szkółki ludowej ciężkiem przejęło mnie strapieniem, jednakowoż myśl, że mogę być niemałą pomocą rodzinie w jej ciężkiem położeniu, podniecała moją ambicję. Postanowiłem sobie, że wolny czas będę poświęcał nauce. Tak też czyniłem.“
Omówiwszy następnie przebieg walki między neutralistami a interwencjonistami, wspomniany żołnierz pisał dalej:
„Wkrótce potem nadarzyła mi się sposobność stwierdzenia czynnego mych zapatrywań. Było to akurat osiem miesięcy temu…“
Następnie wspomina o naszem spotkaniu i tak pisze dalej:
„Pan dał mi wtedy przy naszem spotkaniu swój podpis, ale co ważniejsza, czuję teraz w sercu i duszy jasne światło i uspokojenie, których nigdy nie zatrę w pamięci i które będą mi towarzyszyć aż do wypełnienia się losu mej Ojczyzny…“
Czyż ta mowa nieznanego robotnika i żołnierza nie jest równie wzniosła jak i prosta?
Nadszedł rozkaz, by zluzować kompanję dziewiątą, która obsadziła jeden z najdalej wysuniętych odcinków zbocza